PO CÓŻ DRZEWOM KORZENIE... opowiada dr hab. Jakub Dolatowski



Wczoraj pisaliśmy o pracach rozpoczętych przy ulicy Rynek i związanych z nimi naszymi wątpliwościami >>
W związku z tym postanowiliśmy zapytać o zdanie specjalistę od drzew, dr. hab. Jakuba Dolatowskiego - wieloletniego pracownika naukowego Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk, wieloletniego wykładowcę dendrologii na Uniwersytecie Warszawskim i w SGGW.
Pan dr hab. Jakub Dolatowski, któremu nie jest obojętny los drzew w naszym mieście, przygotował obszerny komentarz do zaistniałej sytuacji.
Tekst jest bardzo przystępnie napisany i pozwala zrozumieć, dlaczego działania wykonawcy remontu są bardzo szkodliwe dla rosnących tam robinii akacjowych i w jaki sposób mogą doprowadzić do ich obumarcia.
Gorąco zachęcamy wszystkich do tej lektury! Szczególnie polecając ją osobom odpowiedzialnym za wykonanie prac oraz Panu Burmistrzowi Wiesławowi Muszyńskiemu, który jako reprezentant inwestora odpowiada za jakość wykonania tych prac oraz ich zgodność z obowiązującymi przepisami prawa.

***

UWAGI DRZEWOZNAWCY o pracach prowadzonych w końcu września 2020 na rynku we Włodawie dla Inicjatywy Lokalnej Między Drzewami.
Prace ziemne wykonywano spychaczem, w bezpośrednim sąsiedztwie rosnących tam kulistych robinii (Robinia pseudoacacia ‘Umbraculifera’); drzewa znajdują się w pełni wegetacji, która u robinii trwa do późnej jesieni (te drzewa przestały rosnąć dopiero 2-3 tygodnie temu, proces wycofywania asymilatów, czyli przyszłorocznego wiosennego „pożywienia” – o kluczowym znaczeniu dla „przebudzenia” drzew o drewnie pierścieniowo-naczyniowym – o czym niżej, jeszcze się nawet nie zaczął). Usunięto wierzchnią, kilkudziesięciocentymetrową warstwę podłoża, ingerując bardzo daleko w rzut korony drzew – sięgając 2/3 koron (zasadą przy pracach prowadzonych w czasie wegetacji – jest zachowanie nietkniętym całego rzutu korony); w wykopie widać liczne, odsłonięte, długie korzenie drzew, nieprzycięte i nieosłonięte (zasadą jest ręczne – lub z wykorzystaniem specjalistycznych narzędzi – okopanie każdej bryły korzeniowej, a następnie troskliwe jej osłonięcie i zabezpieczenie; to jest warunek powodzenia całych prac!). Pnie drzew osłonięto deskami – jest to, jak zwykle u nas, jedyny niestety zabieg „ochronny” – nie mający przy tym większego sensu, bo chroni, owszem – ale jedynie przed miejscowym zranieniem, a istotą uszkodzenia w trakcie uderzenia w pień masywnej maszyny jest masowe nadrywanie wszystkich drobnych korzeni w nieruchomej przecież bryle korzeniowej, dodatkowo przyciśniętej owym ciężkim sprzętem (ciągnikiem, spychaczem itp.).
Robinia ma szeroki system korzeniowy, przy czym szybko, w pierwszych latach rozwoju traci korzeń palowy – całość korzeni mieści się zatem w wierzchniej warstwie gleby, w tym, oczywiście, korzenie z wieloletnimi brodawkami korzeniowymi, o zasadniczym znaczeniu dla funkcjonowania drzewa (w brodawkach bakterie z rodzaju Rhizobium, wiążące azot atmosferyczny i odpowiadające za „nawożenie” i wzrost drzewa); brodawki są szczególnie liczne na korzeniach w „średnim” wieku – nie najmłodszych, gdzie pojawiają się dopiero ich zawiązki, i nie najstarszych (te korzenie z brodawkami spychacz na „Czworoboku” w znacznej mierze zniszczył). Drewno robinii jest pierścieniowo-naczyniowe, czyli wodę przewodzi tylko i wyłącznie wąski pierścień szerokich naczyń, tworzących się każdej wiosny (są na tyle szerokie, że transport wody jest łatwy i szybki, ale niestety też na tyle szerokie, że każdej zimy zatykają je bezpowrotnie bąbelki powietrza – warunkiem trwania drzewa jest więc coroczne, wiosenne stworzenie nowego pierścienia, transportującego wodę z korzeni, to odtworzenie naczyń musi nastąpić jeszcze przed wzrostem, przed rozwinięciem się liści, wyłącznie ze zgromadzonych zapasów!); wytworzenie tego systemu wodonośnego zależy w pełni od możliwości wykorzystania zapasów energetycznych drzewa, zgromadzonych w korzeniach w roku ubiegłym, co z kolei w istotny sposób zależy od wycofania substancji odżywczych z liści – jesienią, przed ich zżółknięciem i opadaniem.
A na „Czworoboku”: 1. asymilatów z liści robinie nie zdążyły odprowadzić (dodatkowo drzewa tracą jeszcze przed zimą „siły’ i wodę, bo mają wszystkie liście, ale już bardzo mało czynnych korzeni – spychacz zrobił swoje!), 2. korzenie pobierające wodę i wiążące pokarm (azot atmosferyczny) – zniszczono, 3. i, co najistotniejsze, późną wiosną nie będą miały prawie żadnych zapasów energetycznych, by odtworzyć, jak co roku, system naczyń, tłoczących w górę wodę – czyli będą zasychać, jeszcze zanim się zazielenią.
Jak się coś robi, to trzeba to robić (zlecać, nadzorować, wykonywać – procesy inwestycji miejskich są rozbudowane i „wieloosobowe”) z głową i z sercem. Co do „głowy”: oczywiście zleceniodawca nie może i nie musi znać się na wszystkim, dlatego właśnie istnieją szczegółowe zasady prowadzenia prac, także w zakresie małej architektury, zieleni miejskiej itp. Są więc drobiazgowe często wytyczne, normy, procedury, i „głowa”, gdy tylko jest odpowiedzialna i stosuje się do zasad – może liczyć na wsparcie. Istnieją poza tym, całkiem liczne w naszym kraju, stowarzyszenia fachowe, grupy eksperckie itp. Trzeba więc tylko trzymać się zasad prowadzenia inwestycji i korzystać ze wsparcia, wcale nie zawsze płatnego lub wcale nie zawsze drogiego (zniszczenie elementów zieleni, utrata zaufania mieszkańców oraz zyskanie szerokiej „złej sławy” – będzie zawsze znacznie, nieporównanie droższe). Trzeba też wykazać „serce”, co już żadnych starań nie wymaga i nic nie kosztuje, a wobec globalnego rozregulowania ekosystemu staje się, także na rynku we Włodawie, naprawdę podstawowym i palącym obowiązkiem moralnym. Niszczenie nielicznych drzew na rynku własnego miasta, zrywanie ich korzeni spychaczami – to są naprawdę działania nędzne i zbrodnicze.
dr hab. Jakub Dolatowski, dendrolog, 29 września 2020 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rewitalizacja Czworoboku - artykuły

HISTORIA O TYM, JAK MIESZKAŃCY BRONIĄ DRZEW NA WYROST I WIESZAJĄ PSY NA ZDP I WUOZ, czyli po co pytacie i robicie szum?

O książce "Miasto szczęśliwe" Charlesa Montgomery'ego i zielonej dzielnicy Vauban we Fryburgu Bryzgowijskim